Multitasking

Multitasking to umiejętność, którą zawsze posiadałam, ale teraz będę musiała nauczyć się jej do perfekcji. W piątek był ostatni dzień Julki. Z tego zamieszania nie napisałam notki o tym, co się zdarzyło, więc po krótce.

Szefowa w czwartek tuż przed moim wyjściem z pracy powiedziała mi na ucho [gdy wnosiłam kawę na spotkanie z menadżerami], że może ja bym zorganizowała jutro jakieś pożegnanie Julce, ona da kaskę, i żebym wysłała zaproszenie do wszystkich. Ponieważ wiem, że interesuje się psychologią [ale to już dłuższa historia] zaproponowałam, że kupię jej jakąś książkę, a jutro rano kupię ciasto. Tak też zrobiłam, a przed wyjściem z biura wysłałam zaproszenie „do wszystkich”.

Rano w piątek Szefowa o 7.30 pisze mi smsa, że do kogo ja wysłałam właściwie to zaproszenie. Odpisałam, że tak jak prosiła, do wszystkich. Okazało się, że chodziło jej co prawda o wszystkich, ale o menadżerów.. No kurde, że też się nie domyśliłam. Ale nic to, spotkanie nazywało się tajemniczo „sprawy bieżące” więc odwołałam rano, i napisałam, że źle zrozumiałam, i zaproszenie miało być wysłane do menadżerów [zo z resztą jest prawdą przecież]. Julka niczego się do końca nie domyślała, była zaskoczona. Siedzieliśmy potem przy szarlotce, a Julka opowiadała o swoich planach na przyszłość. Ona już po 1,5 roku studium [bo nie nazwę tego nawet studiami] w jakiejś szkole nie będącej nawet na liście Polskiego Towarzystwa Psychologicznego, nazywa się psychoterapeutą i ma swoich pacjentów. Nie skomentuję tego bo według mnie to niepoważne. Aby zostać psychoterapeutą powinno się skończyć renomowaną szkołę psychoterapii, na którą ni nie łatwo się dostać, ani nie łatwo się na niej utrzymać. No ale, przyszło mi tylko słuchać tych dyrdymałów, jeszcze o hipnozie i parapsychologii..

Dziś nowa rzeczywistość. Wszystkie obowiązki teraz na mojej głowie. Najwięcej czasu zajmują pierdoły, i właśnie do nich potrzebna mi pomoc. Samo przygotowanie pism do wysyłki i ogarnięcie przychodzącej korespondencji zajmuje dużo czasu, a gdzie cała reszta plus bieżące prośby i zadania od Szefowej, które płyną wartkim strumieniem? Nie wiem. Dopiero pierwszy dzień, a ja już padam na twarz. Pytałam Szefowej czy planuje kogoś zatrudnić, ale jak na razie powiedziała, że nie wiadomo. W grudniu A wraca z macierzyńskiego, więc pewnie trochę mnie wesprze. Ale nie chcę oddawać moich „nowych” obowiązków, które przejęłam w czerwcu po odchodzącym koledze. Lubię to robić, i dzięki temu udało mi się wywalczyć zmianę stanowiska. Zobaczymy. Na razie muszę walczyć o urlop, na początek 12-13 listopada. Może się uda. Pogadam jutro z D, czy zgodzi się mnie zastąpić. W sobotę przylatuję James, więc chcę z nim spędzić trochę czasu, poza tym, jak każdemu pracownikowi, urlop mi się należy…

Dodaj komentarz