Są takie miejsca w domu, w które nie zaglądamy często. U mnie jednym z takich miejsc jest szafa w przedpokoju. Właściwie odkąd mama się wyprowadziła nie zaglądałam jakoś specjalnie w jej czeluści, a na pewno nie na dwie najwyższe półki.
Od przyjazdu Jamesa powoli dostosowujemy mieszkanie do 2 osób. Co prawda jak mieszkałam z A, to też mieszkałyśmy we 2, ale na nieco innych warunkach. Większość rzeczy każda z nas miała u siebie w pokoju, a w szafie korzystałyśmy właściwie z jednej półki. Teraz szkoda marnować miejsce, więc po długotrwałych planach postanowiłam w końcu tam posprzątać.
Najpierw poszliśmy do Jysk’a. Miałam nadzieję kupić kartony, takie same jak zostawiłam w zeszły wtorek w Leroy Merlin, podczas zakupów z mamą. Niestety nie mieli. Kupiliśmy w miarę tanie plastikowe koszyki średniej wielkości i inne duperele. Po powrocie wlazłam na drabinę i zaczęłam wszystko wywalać z szafy.
Znalazłam 2 stare aparaty fotograficzne, moje stare rysunki i prace plastyczne, jeszcze z przedszkola. Kable, stare zasłony, ozdoby choinkowe i wielkanocne [rychło w czas..], słomkowy kapelusz, papier do pakowania prezentów, sztućce. Dużą część wywaliliśmy, a resztę powkładaliśmy w koszyki, i w końcu jest dużo miejsca! Jeszcze tylko muszę kupić te nieszczęsne kartony na ręczniki [na razie leżą na wierzchu na półce], i będzie git.
Zmęczyłam się niesamowicie, ale cieszę się, bo to był produktywny dzień! 🙂